piątek, 19 lutego 2016

Ciepłe słowa od bliskich to najlepszy lek na smutek.

        - Obóz -
   Dziewczyny wróciły ze zwiadów, do których Anakin nie był przekonany. Kiedy strzepnęły z siebie ostatnie liście, podeszły do swoich mistrzów.
   - I co, widziałyście coś? -spytał jako pierwszy Obi-Wan.
   - Widziałyśmy światło na wzgórzu. Jutro tam ruszymy, ale okrężną drogą. -odpowiedziała mu jego uczennica.
   - Dlaczego?
   - Niedaleko nas jest stado Mangust. Jeśli przejdziemy przez ich terytorium mogą nas zaatakować. -wyjaśniła Tano. - Jeśli chcemy tutaj przeżyć, musimy się zabezpieczyć już teraz. Chodzą stadami. Jeśli znajdą coś co ich zaniepokoi mogą się do nas zbliżyć. -dodała.
   - No to na co czekamy. -wtrącił Anakin i wstał z pnia. - Tylko, jak mamy się zabezpieczyć?
   - Spokojnie. Nie umieją się wspinać więc przeniesiemy się na drzewo. -zabrzmiało to trochę śmieszne, ale rzeczywiście miała racje, ponieważ mangusty nie umieją się wspinać, a wokół nich jest mnóstwo potężnych i wysokich drzew.
   - Na drzewo? -powiedział kpiąco Skywalker. - No niby jak chcecie to zrobić? -założył ręce na piersi. Ahsoka i Poli spojrzały na siebie i w jednej chwili przeniosły swój namiot na drzewo.
   - Resztę bierzecie Wy. -powiedziały i wspomagając się mocą, wskoczyły na pień drzewa. Kenobi i jego były uczeń, spojrzeli na siebie ze zdziwieniem. Kiwnęli głowami i zrobili to samo co ich padawanki.

Godzinę później
   Anakin ułożył już się do snu, ale nadal coś nie dawało mu zasnąć - myśl, że jego mały Smark może być w niebezpieczeństwie. Nie chciał dopuścić do siebie takiej myśli. Chcąc odgonić wszystko co nie dawało mu spać, wyszedł na zewnątrz. Przeciągnął się lekko i zaczął skakać po gałęziach, aby być na samym szczycie drzewa. Wiedział, że ponoć są tu piękne pełnie księżyca.
   Kiedy już się wdrapał, zobaczył swoją uczennicę. Siedziała na najgrubszej gałęzi drzewa o patrzyła w niebo. Czuł, że coś ją trapi. Nie chciał zbytnio ingerować w jej życie, ale chciał się dowiedzieć co ją trapi. Nigdy nie mówiła mu o swojej przeszłości. Myślał, że właśnie to ją martwi. Chciał, aby mówili sobie wszystko. Wszystko, aby się nawzajem pocieszać. Była miedzy nimi silniejsza więź niż między innym. Traktował ją jak siostrę, a Ona jego jak brata. Mimo, że nie byli spokrewnieni i byli całkowicie innej rasy, ale jednak umieli się dogadać. Nie byli zjebanymi rasistami, którym przeszkadzało to, że istnieją w galaktyce inne formy życia. Nie rozumiał ich. Pamiętał jak na samym początku ich znajomości, inni wyśmiewali się z Ahsoki, ponieważ była togrutanką. To było takie nie sprawiedliwe.
   Podszedł do niej bliżej, starając się aby gałązki nie trzeszczały. Niestety jak to On, jego plan nie wypalił i stanął na stertę gałęzi. Odwróciła się w jego stronę i natychmiast odwróciła. Chciała po prostu być sama.
   - Co się dzieje Smarku? -usiadł obok niej na wielkiej gałęzi.
   - Nic. -odpowiedziała nie dając znać o swoich uczuciach.
   - Przecież widzę. -Ona w odpowiedź opuściła głowę, patrząc na swoje zwisające nogi. - Ahsoko co się dzieje? -spytał nadopiekuńczym głosem.
   - Po prostu boje się. -nie wytrzymała. Musiała się komuś wygadać. - Boję się, że nie dam rady. Że nie udźwignę tej władzy. Nie wiem czy do końca się boję, czy po prostu nie chcę być królową.
   - To nie bądź. Nie musisz tego robić. Nikt Cie nie zmusi do tego, czego nie chcesz. -popatrzył na nią, a Ona na niego.
   - Muszę to zrobić. Inaczej... -nie wiedziała czy chce dokończyć swoje zdanie. - Inaczej to nie będzie mieć sensu.
   - Jak to?
   - No bo bez przeznaczenia nie ma sensu żyć. Po co ktoś ma żyć tak po prostu, bez żadnej nadziei, że kiedyś będzie Jedi, czy nawet zwykłym rolnikiem. Bez tego wszystko będzie w nieładzie. -spuściła głowę. Na kilka minut  nastała cisza. Anakin nie wiedział co ma powiedzieć. W sumie miała rację. Bez przeznaczenia nie ma życia.
   - Ale... -odezwał się po dłuższej chwili. - co by się nie działo, będziemy z tobą. Będziemy Cię wspierać. Twoi przyjaciele i ja. -uśmiechnął się do niej, a Ona uroniła łzę. Chciała słyszeć to z ust swojej rodziny.
   - Dobrze, że przynajmniej Wy. -odpowiedziała mu ocierając łzy.
   - To znaczy?
   - Chodzi o moją rodzinę. Nie chciała mnie to się mnie pozbyli. Nie potrzebowali mnie, a ja ich tak. Porzucili mnie p kilku latach w lesie. Porzucili trzy letnie dziecko w lesie... śmieszne co? -Anakin wiedział, że jego uczennica cierpi, a ten lekki śmiech przy jej opowiadaniu to tylko przykrywka. Obją ją ramieniem.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dobrze kochani... Wiem, że staaasznie krótko, ale nie miałam weny, aby pisać dłużej, a nie chciałam przekładać tego na później bo pewnie się niecierpliwicie...
 No,  ale cóż. Mam nadzieję, że wrzucę co jeszcze w tym tygodniu... 
NMBZW!
Dedyk dla 
Withe Angel.

6 komentarzy

  1. Wyrodni rodzice. Jak tak można Ahsokę porzucać?
    Tak Ahsoka, nie bądź królową, nikt nie wciśnie cię w sukienkę.
    Super rozdział.
    NMBZT!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe... Nie zrobię jej tego.. o nie...
      A tak wg, zamówiłam szablon. Mam nadzieję, że niedługo będzie i zobaczycie bloga w nowym wystroju.
      NMBZWW!

      Usuń
  2. Jak oni dali namioty na drzewa?? Ciekawe :D Jestem ciekawa czy Ahsoka zostanie tą królową i czy będzie nadal jedi...
    NMBZT
    i zapraszam do mnie :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Nic nie szkodzi, że krótki jest superowy. Czekam na następnego. Wiesz nie wyobrażam sobie Ahsoki jako królowej chociaż że u mnie też ma zostać władczynią.
    NMBZT

    OdpowiedzUsuń
  4. Cześć kochana!
    Chciałabym cię zaprosić na rozdział 2
    http://i-will-never-give-up-on-you.blogspot.com/2016/02/02-zawahanie.html
    NMBZT
    Przepraszam za spam

    OdpowiedzUsuń
  5. Zajebisty rozdział:D jestem ciekawa czy Ahsoka zostanie królową? :D czekam na next :D
    NMBZT!

    OdpowiedzUsuń

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon.